Skip Navigation
 


obrazek

obrazek





obrazek

Jak zabijamy polskie rzeki

(kliknij aby pobrać prezentację)

Aktualności

Komentarz po pikniku artystycznym Warkocze Białki

Burzliwe emocje już trochę opadły, a pamięć jeszcze świeża, więc pozwalam sobie na chłodno na krótkie podsumowanie, komentarze i wnioski, które wynikły z wczorajszej, ostrej debaty podczas pikniku Warkocze Białki. Zaznaczam, że w tekście tym pomijam wynikłe zagadnienia sposobu komunikacji społecznej i werbalnej, gdyż nie wnoszą one nic merytorycznie do analizowanych problemów. Trzeba jednak przyznać, że piknik dał okazję do lepszego zrozumienia postaw i postulatów ludzi, których los związany jest z rzeką Białką.

Z przeprowadzonych z kilkunastoma mieszkańcami okolic rzeki Białki rozmów wynika, że temat propozycji ochrony przed powodzią poprzez budowę wałów z dala od rzeki nie jest powszechnie znany. Część osób z samorządu go zna, ale spora część bezpośrednio zainteresowanych nawet nie widziała projektu, a niektórzy nawet nie słyszeli o tej koncepcji. Można się więc domyślić, że już sam ten fakt daje podłoże do niezrozumienia i konfliktu z osobami, które nie chcą ingerencji bezpośrednio w korycie i popierają budowę wałów wzdłuż drogi według wariantu RZGW (poza obszarem chronionym Natura 2000).

Następny problem to niechęć części właścicieli gruntów do projektu budowy wałów w oddaleniu od rzeki. W ich opinii zabezpieczenie takie spowoduje, że obszary leśne pomiędzy proponowanym wałem a rzeką, których są współwłaścicielami (w ramach wspólnoty urbarialnej) zostaną uszkodzone (zalanie, podmycie korzeni, porwanie przez wodę) poprzez kolejne wezbranie i dlatego zabezpieczenia przeciwpowodziowe widzieliby w miejscu tuż przy rzece za linią drzew. Mają oni też obiekcje co do skuteczności wałów ogólnie – obawiają się przerwań.

W tym kontekście pojawia się kolejny problem sposobu umocnienia erodującego brzegu. W opinii niektórych mieszkańców najskuteczniejsza metoda to gabiony z metalowej siatki i kamieni. Nie przekonują ich argumenty, że tego typu konstrukcje były już stosowane na Białce i również często ulegają zniszczeniu oraz, że zaburzają naturalne procesy erozyjne potrzebne przyrodzie. Ewentualnie niektórzy są skłonni do zaakceptowania seminaturalnych konstrukcji drewnianych w formie deflektorów wody zbudowanych z pni drzew/drewnianych pali, ale to tylko w wypadku jeśli koryto zostanie pogłębione.

Dochodzimy w tym miejscu dyskusji do kluczowego i najbardziej kontrowersyjnego zagadnienia pogłębiania, przekopywania i przesuwania koryta. Powołując się na obserwacje z lat ubiegłych przedstawiciele lokalnego samorządu oraz grupa mieszkańców przekonuje, że dla zabezpieczenia przed powodzią potrzebne jest usunięcie za pomocą koparek i spychaczy, odsypisk i wysp, pogłębienie i skierowanie rzeki bardziej na jej prawy brzeg. Argumenty o chronionych siedliskach w tych formach rzecznych odpierają twierdząc, że zanieczyszczenia w wodzie (głównie ścieki i śmieci) zniszczyły już populacje ryb, ptaków i innych organizmów bytujących w Białce, i nie ma co chronić. Zarzucają przy tym, że ekolodzy (rozumiani jako zainteresowani Białką naukowcy przyrodnicy, aktywiści, wędkarze) nie protestują przeciw ściekom w wodzie. W kontekście faktu, że również miejscowości, z których pochodzą zwolennicy interwencji w koryto rzeki nie posiadają oczyszczalni, i ten brak cywilizacyjny to bolączka całego regionu, a zanik chronionych gatunków i siedlisk nie jest wcale całkowity, pozostaje jedynie skupić się na pozostałych problemach i nie łączyć bezpośrednio gospodarki ściekowej z zagadnieniami hydrotechnicznej ochrony przed powodzią.

A problemów tych nie brakuje również w sferze prawnej – nieuregulowanie statusu gruntów zabranych przez rzekę i nieuzasadniony obowiązek płacenia podatków za tereny, na które weszła woda niepotrzebnie zaognia sytuację i potęguje roszczenia. Wielu właścicieli i przedstawicieli wspólnoty urbarialnej słusznie podkreślało ten fakt.
Kontrowersją natomiast pozostało postulowanie o przywrócenie możliwości poboru kamieni z rzeki co obecnie ograniczają przepisy prawa wodnego i ochrony środowiska. Temat ten określiłbym bardziej jako historyczny, gdyż pobór kamieni z rzeki odbywał się dawniej dlatego, że były one łatwiej dostępne dla nietechnicznych metod (furmanka, ręczne ładowanie, koń).
Obecny rozwój cywilizacyjny spowodował znacznie efektywniejsze i jednocześnie niebezpieczniejsze dla przyrody możliwości pozyskania materiału za pomocą ciężkiego sprzętu, stąd też ograniczenia prawne.

Analizując powyższe, skrótowe podsumowanie zagadnień, które padły nad Białką podczas wielowątkowej debaty „ekolodzy” - „mieszkańcy” stwierdzić muszę, że istnieje duże ryzyko iż z powodu nieświadomości ograniczeń, zobowiązań i uregulowań oraz uwarunkowań prawnych, politycznych, przyrodniczych i inżynierskich, grupa „mieszkańców” źle ukierunkowuje swoje postulaty. Jest to przede wszystkim widoczne w negatywnym podejściu do idei wałów przeciwpowodziowych poza obszarem chronionym. Niezależnie bowiem od tego czy zostaną podjęte jakieś działania ingerujące bezpośrednio w koryto Białki, koncepcja wałów powinna być realizowana ze względu na ochronę przed zalewem terenów zamieszkanych. Podczas długotrwałych wezbrań możliwe jest bowiem przesunięcie koryta (nawet po jego wcześniejszym uregulowaniu), a wtedy przed zalaniem ochronić może tylko wał w miejscu potencjalnego przelania w stronę zabudowań. Dodatkowo odpowiednio uszczelniony wał daje większe szanse na ograniczenie przesiąków z zastoisk pozostałych po powodzi. Być może kwestią dyskusji pozostaje techniczne określenie formy i wysokości wałów, ale ich umiejscowienie w wariancie proponowanym przez RZGW zdaje się być rozwiązaniem najbardziej racjonalnym. Jest to również rozwiązanie najbardziej optymalne ze względu na ochronę obszaru Natura 2000 Dolina Białki.
Tymczasem postulowane ingerencje poprzez pogłębianie koryta (do jakiej właściwie głębokości i jak często? Czy po każdym wezbraniu i naniesieniu rumoszu?) i jego przekopywanie stoją w jawnej sprzeczności z obowiązującymi standardami jakie przyjęto w Polsce i Europie dla ochrony podobnych obszarów, i wydaje się, że skupianie energii społeczności lokalnej na takim wariancie działań jest bezcelowe.
Celowym natomiast zdaje się być rozwiązanie kwestii satysfakcjonującego zadośćuczynienia dla właścicieli gruntów, które zagrożone są erozją i bezpośrednimi zalewami. Winno to być elementem programu ochrony przed powodzią ponieważ tereny te stanowić będą jakby „obiekt semihydrotechniczny” – strefę buforową, i odszkodowania lub wykupy gruntów powinny opiewać na kwoty adekwatne do wieloletniego efektu przeciwpowodziowego, a nie jedynie ceny rynkowej. Innymi słowy mieszkańcy i w ich imieniu lokalny samorząd, powinni postulować do samorządu na szczeblu wojewódzkim (Program Ochrony przed Powodzią w Dorzeczu Górnej Wisły) o znaczne środki finansowe nie na ingerencje ciężkim sprzętem w koryto rzeki, ale na bezpośrednie zrefinansowanie ich strat w długotrwałym gospodarowaniu. Warto w tym miejscu wspomnieć, że taka alokacja środków publicznych to długofalowo lepszy efekt, ponieważ zwiększona przestrzeń dla rzeki wbrew pozorom zwiększa bezpieczeństwo powodziowe – praktykę tę z sukcesem stosuje się w wielu krajach Europy Zachodniej.
Dochodzi do tego wspomniana wcześniej, nieuregulowana kwestia podatków za grunty w rzece, która mogłaby zostać zamknięta poprzez satysfakcjonujące (to bardzo ważne, ponieważ obecne mechanizmy nie zadowalają właścicieli, czemu wielokrotnie dali wyraz podczas debaty) odszkodowanie i przejęcie terenu pomiędzy wałem a rzekę przez Skarb Państwa.

Podsumowując uważam, że pogodzenie ochrony przyrody z ochroną przed powodzią na Białce jest nie tylko pożądane, ale też jak najbardziej możliwe, poprzez przekazanie przez ogół społeczeństwa (reprezentowanego przez struktury rządowe) satysfakcjonującego zadośćuczynienia dla grupy ludzi, którzy znaleźli się ze swoim majątkiem na styku żywiołu/ochrony przed nim i żywej przyrody/uwarunkowań jej ochrony, na których to obu jako społeczeństwu właśnie nam zależy.

Paweł Augustynek Halny

Nasza FOTORELACJA


 
 
« powrót|drukuj|powiadom znajomego